Wczoraj pomagałam Nelly przy kolacji na 14 osób. Musiałam
zejść do piwniczki (to temat na osobną opowieść), przynieść szampany do SPA,
białe, różowe i czerwone wino.
Nelly jest oszczędna i wcale nie serwuje gościom win
najdroższych, czy z „najwyższych półek”. Wina są na ogół marki Carrefour, ale
całkiem przyzwoite. Rozlałam wina (czerwone i różowe) do dużych karafek, a
białe do butelek. Białego wina oni używają do robienia aperitifów. Mieszają je
z innymi alkoholami, czy nalewkami. Potem musiałam pokroić chleb (o
chlebie również będzie osobna opowieść) i byłam w gotowości na mycie naczyń.
Nelly ma profesjonalną zmywarkę, której cykl mycia to 3 minuty. Niestety nie ma
tam opcji suszenia naczyń, (choć część rzeczy jest sucha po wyjęciu), więc
musiałam (jak zwykle) wypolerować każdy talerz, kieliszek, widelec itp.
Skończyłam pracę po północy. Na pocieszenie zapewne, dostałam wielką porcję
pysznego ryżu z warzywami i kurczakiem oraz kawałek migdałowego ciasta z
gruszkami w polewie z kwaśnych czerwonych owoców. Zabrałam to wszystko do
siebie. Kiedy wróciłam do domu, nalałam sobie kieliszek różowego wina, wypiłam łyk i
jeszcze poszłam zapalić.
Oczywiście natychmiast pojawiły się chmary „Antą” (po
francusku Hanntone), czyli okropnych chrabąszczy. Ohyda! ;/
One tu są większe i tłustsze
niż w PL, a poza tym największe z nich (pewnie liderzy gatunku), są obdarzeni ogromnymi
i strasznymi, pomarańczowymi „pędzelkami” na końcach czułków. Są wielkie, jak
pół pudełka zapałek i buczą bardzo głośno. Jeden z nich, wyjątkowo namolny, cały czas
koło mnie latał. Wściekłam się w końcu i kopnęłam go nogą, tak, że padł na ziemię.
Jakiś lekki opór poczułam, a moja stopa natrafiła na coś miękkiego…. Z
przerażeniem zauważyłam, że coś się porusza w tym miejscu, gdzie on upadł…
To była żaba. Kopnęłam ją niechcąco! Spojrzała na mnie ze
smutkiem, jakby chciała zapytać, „Agni,
why?”
Poczułam się okropnie…. Paliłam nerwowo, potem podsunęłam jej
pod pysk skasowanego „Antona”. Zjadła go!
Mam wielką nadzieję, że nie
zrobiłam jej krzywdy. Ale chyba nie, bo dziś rano też się pojawiła. Strąciłam dla niej 2 muchy, które pożarła. A
później poszłam do pracy na 9 i jak wróciłam, to jej nie było. Pewnie dziś się
pojawi wieczorem.
...
Tak, tak, właśnie się pojawiła.! :) Siedzi dokładnie w tym samym miejscu. Śmiejemy
się z Nelly, że to zaczarowany książę. A dziś jeszcze widziałam wielkiego węża.
Na mój widok umknął w krzaki. Nelly powiedziała, że zapewne wśród okolicznych
zwierzątek poszła plotka, że jestem niebezpieczna i wolał nie ryzykować…