czwartek, 24 maja 2012

Nelly i słodkie nieróbstwo


Ach, jakie życie może być piękne... czasami! :)
Mam 2 dni wolnego. To znaczy dziś jest już ten drugi dzień (niestety). Wczoraj wysprzątałam na błysk swoje mieszkanie. Właśnie wróciłam z zakupów w Guéret i mam jedzenie na cały tydzień.
Dotarła do mnie dziś paczka z PL. A w niej kalosze (bardzo się przydadzą, bo z pogodą tu ostatnio różnie), chiński szlafrok i co najważniejsze, farba do włosów. Ktoś może pomyśleć, że przecież mogłam ją tu kupić, ale niestety wybór kolorów  jest tu bardzo niewielki i tego akurat nie ma szans dostać.
A więc siedzę  teraz, popijam czerwone wino, czekam, aż się zrobi moje pranie, żeby potem wrzucić je do suszarki, farba nałożona.


Teraz chcę napisać parę słów o Nelly, u której pracuję.

Nelly jest niesamowitą kobietą. Malutka, a siłę ma jak koń pociągowy. Absolutnie nie jest "typową" francuską, wymuskaną damą, zwracającą uwagę na dietę i myślącą wyłącznie o sobie. Ma mnóstwo wdzięku, wielkie zielone oczy, ciągle śmieje się bardzo zaraźliwym śmiechem, pracuje od rana do nocy, bardzo kocha przyrodę i swojego męża i syna.
Oprócz tego (takie odniosłam wrażenie) ma delikatną manię na punkcie organizacji i porządku. Ale być może tak mi się tylko wydaje. W sumie, to jej biznes i zależy jej, żeby wszystko „chodziło jak w zegarku”. Nelly wstaje o nieludzkich godzinach rano, przygotowuje  śniadanie dla gości (czasem jest to i 20 osób). Na śniadanie są zawsze tosty, chrupiące croissanty prosto z pieca, świeże mleko, gorąca czekolada, co najmniej 8 rodzajów domowych dżemów, miody z okolicy (wielokwiatowy, spadziowy, lipowy, akacjowy), sok pomarańczowy, kawa i herbata. Wszystko to podane na zastawie w niebieskie gąski. Bardzo sielsko…
Później trzeba pozmywać i powycierać naczynia (poleruje się tu KAŻDĄ łyżeczkę i nóż „na błysk”), a następnie pochować wszystkie rzeczy na swoje miejsce do ogromnej szafy. Szafa jest bardzo stara, skrzypiąca i z okuciami, wybijana błękitnym materiałem w małe kwiatuszki i zawiera cenne szkło i porcelanę. Potem pranie, prasowanie obrusów potrzebnych na wieczór, sprzątanie pokoi, zakupy, doglądanie inwentarza domowego. I jeszcze sprawdzanie rezerwacji, odpisywanie na maile, noszenie drewna do kominka, pielęgnowanie ogrodu.
No i gotowanie obiadu z przystawkami i cudownym deserem.
Nelly robi to wszystko jakby od niechcenia i z uśmiechem. Choć nieraz widzę, jak bywa zmęczona. Jest królową organizacji. Powiedziała mi, że nigdy nigdzie nie idzie z pustymi rękami, zawsze coś gdzieś zanosi przy okazji, żeby nie mieć pustych przebiegów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.