poniedziałek, 28 maja 2012

Żaba i chrabąszcze


Wczoraj pomagałam Nelly przy kolacji na 14 osób. Musiałam zejść do piwniczki (to temat na osobną opowieść), przynieść szampany do SPA, białe, różowe i czerwone wino.
Nelly jest oszczędna i wcale nie serwuje gościom win najdroższych, czy z „najwyższych półek”. Wina są na ogół marki Carrefour, ale całkiem przyzwoite. Rozlałam wina (czerwone i różowe) do dużych karafek, a białe do butelek. Białego wina oni używają do robienia aperitifów. Mieszają je z innymi alkoholami, czy nalewkami. Potem musiałam pokroić  chleb  (o chlebie również będzie osobna opowieść) i byłam w gotowości na mycie naczyń. Nelly ma profesjonalną zmywarkę, której cykl mycia to 3 minuty. Niestety nie ma tam opcji suszenia naczyń, (choć część rzeczy jest sucha po wyjęciu), więc musiałam (jak zwykle) wypolerować każdy talerz, kieliszek, widelec itp. Skończyłam pracę po północy. Na pocieszenie zapewne, dostałam wielką porcję pysznego ryżu z warzywami i kurczakiem oraz kawałek migdałowego ciasta z gruszkami w polewie z kwaśnych czerwonych owoców. Zabrałam to wszystko do siebie. Kiedy wróciłam do domu, nalałam sobie kieliszek różowego wina, wypiłam łyk i jeszcze poszłam zapalić.
Oczywiście natychmiast pojawiły się chmary „Antą” (po francusku Hanntone), czyli okropnych chrabąszczy.  Ohyda! ;/
One tu są większe i tłustsze niż w PL, a poza tym największe z nich (pewnie liderzy gatunku), są obdarzeni ogromnymi i strasznymi, pomarańczowymi „pędzelkami” na końcach czułków. Są wielkie, jak pół pudełka zapałek i buczą bardzo głośno. Jeden z nich, wyjątkowo namolny, cały czas koło mnie latał. Wściekłam się w końcu i kopnęłam go nogą, tak, że padł na ziemię. Jakiś lekki opór poczułam, a moja stopa natrafiła na coś miękkiego…. Z przerażeniem zauważyłam, że coś się porusza w tym miejscu, gdzie on upadł…
To była żaba.  Kopnęłam ją niechcąco! Spojrzała na mnie ze smutkiem, jakby chciała zapytać,  „Agni, why?” 
Poczułam się okropnie…. Paliłam nerwowo, potem podsunęłam jej pod pysk skasowanego „Antona”. Zjadła go!
Mam wielką nadzieję, że nie zrobiłam jej krzywdy. Ale chyba nie, bo dziś rano też się pojawiła. Strąciłam dla niej 2 muchy, które pożarła. A później poszłam do pracy na 9 i jak wróciłam, to jej nie było. Pewnie dziś się pojawi wieczorem.

...
Tak, tak, właśnie się pojawiła.! :)  Siedzi dokładnie w  tym samym miejscu. Śmiejemy się z Nelly, że to zaczarowany książę. A dziś jeszcze widziałam wielkiego węża. Na mój widok umknął w krzaki. Nelly powiedziała, że zapewne wśród okolicznych zwierzątek poszła plotka, że jestem niebezpieczna i wolał nie ryzykować… 

1 komentarz:

  1. Czy to te żaby ,które pozowały do zdjęć? :)
    Na samą myśl o chrabąszczach osłabłam...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.