środa, 23 maja 2012

Jak to się zaczęło

Moja "francuska przygoda" zaczęła się prawie 2 miesiące temu. Zdecydowałam, że przyjadę pracować we Francji. Pomysł nieco szalony, bo francuskiego nie znam wcale. Ale okazuje się, że moja pracodawczyni zna angielski, więc możemy się porozumiewać.

Mieszkam w La Vergnolle - maleńkiej i cudownej francuskiej wioseczce, gdzie pomagam przy prowadzeniu "bed and breakfast", a może raczej powinnam napisać "chambres d'hôtes" czyli pokoi gościnnych ze śniadaniem.

La Vergnolle liczy 14 stałych mieszkańców, a teraz razem ze mną 15 (podniosłam im statystyki)





Jest tu pięknie, cicho i spokojnie.
Masa zieleni i kwiatów, a na łąkach pasą się stada krów ras Limousin i Charolaise.

Stawy pełne ryb, w nocy słychać cykady i żaby (czasem też pohukują jakieś sowy)

Mam mnóstwo pracy, ale też wiele się uczę.
He he,można powiedzieć uderzając w ton patetyczny, że uczę się sztuki życia.
Trochę może i późno, bo 40 urodziny nieubłaganie się zbliżają, ale patrząc optymistycznie, połowa życia jeszcze przede mną.
W ciągu tych dwóch miesięcy dowiedziałam się (i codziennie się dowiaduję ) wielu nowych rzeczy o organizacji pracy, oszczędzaniu, planowaniu wydatków, gotowaniu, pieczeniu i dekorowaniu stołu na przyjęcia. Nauczyłam się także (jestem mistrzynią!) ścielenia łóżek w stylu francuskim. A zapewniam, nie jest to łatwe...


4 komentarze:

  1. Agni, pięknie piszesz, trzymam kciuki za rozwój bloga :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnieszka!!
    Pisz dziewczyno!!! I niech to kiedyś zapachnie papierem!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. i jeszcze jedno - jak juz powrócisz na Ojczyzny łono, nawet przejazdem, biorę u Ciebie lekcje ścielenia łóżek w stylu francuskim!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się i czekam na dalszy ciąg :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.